- Mistrzu, co ty... - zaczyna pełnym, bardziej niedowierzania, niż strachu głosem, Laura. Zanim jest w stanie dokończyć, twój miecz przebija jej serce. Kiedy go wyrywasz z jej piersi, paladynka z cichym jękiem pada na ziemię.
- Skurwysynu! - krzyczy Beloq biegnąc w twoją stronę z obnażoną klingą. Nie pozwalasz mu się do siebie zbliżyć - posyłasz w jego stronę kulę ognia, która w mgieniu oka sprawia, że rycerz staje w płomieniach. Jego krzyki słychać jeszcze przez chwilę, zanim rozsypuje się w proch.
- Brawo! - krzyczy Abrakant. Z szeregów jego armii wznoszą się okrzyki, porykiwania i śmiechy, witające nowego sojusznika. Twoi podwładni i mieszkańcy Halanos milczą, a na twarzach wielu z nich widać niepewność i strach. Mimo wszystko żaden z nich nie występuje przeciw tobie - pozostają wierni, pomimo zbrodni, jakiej byli świadkami.
Abrakant opada na ziemię, stając obok ciebie. Kładzie swoją dłoń na twoim ramieniu. - Zatem... mój nowy towarzyszu... - słyszysz jego głos. - Razem będziemy w stanie podbić ten kraj... Chciałem zasięgnąć pomocy pewnej... siły... ale teraz to nieaktualne. Ale, ale - ty lepiej ode mnieorientujesz się w tutejszej sytuacji militarnej... Czy według ciebie powinniśmy najpierw zaatakować twoich dawnych braci z Zakonu... Czy też może od razu wystąpić przeciw armii Imperatora?