Kobieta unosi wzrok i odgarnia kosmyk twarzy sponad oczu. Już nie wygląda na przerażoną. Raczej... wściekłą. - Skoro tak to chcesz rozegrać... - syczy. W jej ustach pojawiają się kły. Dopiero teraz zauważasz, że jej dłonie są zakończone długimi, ostrymi paznokciami, prawdziwymi szponami. Dziewczyna rzuca się na ciebie, odpychając z siłą nie pasująca do jej drobnej sylwetki. Następnie skacze, niczym dzikie zwierzę i... Nabija się na twój wyciągnięty miecz. Z jej ust wypływa strumyczek ciemnej, gęstej krwi. Wampirzyca z cichym jękiem upada na posadzkę. Po chwili jej ciało rozpada się w proch. Wstajesz i idziesz dalej. Wydaje ci się, że wyczuwasz źrodło ciemnej mocy, któa powoduje, że upiory nawiedzają cmentarz.

W końcu przebijasz się przez szeregi truposzy. Wchodzisz do sali, która chyba kiedyś była kaplicą... Ale teraz jest zbeszczeszczona. Na ołtarzu, niczym na tronie, zasiada ohydna postać - szkielet o kościach obleczonych resztkami gnijącego ciała. Ma na sobie zbutwiały, czarny całun. U jego boku stoi mężczyzna w czarnym, skórzanym pancerzu. Jest równie blady, co wampirzyca, którą wcześniej spotkałeś - na twój widok syczy i szczerzy się, ukazując ostre kły.

- Nie sądziłem, że się spotkamy. - głęboki głos dobiega... znikąd. Najwidoczniej jest efektem magii. Nic dziwnego, w końcu lisz - bo to on przemawia - jeżeli posiada resztki strun głosowych, to raczej nie do użycia. - Pomyśleć, że kiedy dwójka tych uroczych młodych... istot - kościane ręce unoszą się, wskazując na parę wampirów - mnie obudzili, roztoczali przede mną wizję, jakie to mnie perspektywy czekają, kiedy sprzymierzę się z ich panem, Abrakantem... A tu proszę. Nie minęło kilka dni, a potężny Abrakant zginął - z twojej ręki, co widziałem w wizji... Ale cóż. Mówi się trudno i gnije się dalej. W sumie to dobrze, że zrobiłeś dla mnie miejsce... Teraz podejmę dzieło Abrakanta... Ale nie powtórzę jego błędów. Wkrótce dzięki nekromancji wskrzeszę wszystkich śpiących w tych katakumbach... Wybiję mieszkańców Shinezge... A moja armia będzie rosła z każdym zabitym. A ty... Będziesz świetnym rycerzem śmierci, przydadzą mi się oficerowie.

- Nigdy! - krzyczy wampir, występując do przodu. - On zabił moją siostrę! Wyczuwam to! Rozwlekę jego flaki po całych podziemiach!

Unikasz ataków wampira, jednak on równie zwinnie unika ciosów twego miecza. Markujesz cios w jego prawy bok, jednocześnie przerzucając miecz do lewej dłoni. Fortel się udaje - ostrze wbija się w pierś mężczyzny, który rozpada się w proch. Idziesz w stronę ołtarza, na którym siedzi lisz. Potwór wyciąga trupią dłoń i rzuca zaklęcie - jednak potęga miecza chroni cię przed jego wpływem. Ożywieniec zaczyna się w panice cofać - najwyraźniej nawet martwy może czuć strach... Po chwili uwalniasz katakumby od jego skazy. Czujesz, jak skaza ciemności znika. Zawsze będą się pojawiać niegodziwcy - tacy jak Abrakant, czy ten lisz... Jednak dopóki po tym świecie chodzą ludzie, którzy mają wiarę w Światłość i odwagę, aby stawić czoła Mrokowi, zło nie zwycięży.

Odwracasz się i ruszasz w stronę wyjścia z podziemi.