Paladynka uśmiecha się szeroko. - Dziękuję! Obiecuję, że cię nie zawiodę, mistrzu. - W porywie radości Laura obejmuje cię i całuje. - Ojej, to muszę się przygotować! - zanim zdąyłeś ją uspokoić, że wyruszacie dopiero za kilka dni, zaafaerowana dziewczyna wybiega w komnaty.

Wkrótce wasza podróż się rozpoczyna. Bierzecie konie z zakonnej stajni i ruszacie w kierunku Szarych Pustkowi. Przez kilka dni jedziecie przez rolnicze równiny, pełen farm i wiosek. Parę razy zatrzymujecie się, aby pomóc wieśniakom w ich problemamch (choćby przetrzepaniu skóry miejscowym bandytom - a w jednej z wiosek mocą swego paladyńskiego autorytetu rozsądzałeś spory wynikłe między kmieciami). Jednak wkrótce krajobraz zmienia się - jedzecie najpierw przez stepy, a potem wjeżdzacie na teren samych Pustkowi. Jak okiem sięgnąć, widać jedynie skały i szarą, spękaną ziemię.

Laura jedzie u twojego boku. Przez całą drogę zabawiał cię, a to anegdotami, a to piosenkami... Prawdę powiedziawszy zaczynało się to robić nieco irytujące. Jednak od jakiegoś czasu milczy, zatopiona we własnych myślach. Zauważasz, że od czasu do czasu rzuca ci ukradkowe spojrzenia i wzdycha.

Nagle czujesz, jak jakiś cień pada na ciebie i słyszysz gniewny pomruk. Zanim zdążyłeś się odwrócić, ze skały, prosto na Laurę i jej konia, zeskakuje jakieś duże zwierzę - chyba rodzaj kota - o prążkowanej sierści i długich, zakrzywionych kłach. Paladynka spada z wierzchowca, którego w mgnieniu oka rozpruwa zwierzę. Potem bestia rusza na dziewczynę, która próbuje jednocześnie wyciągnąć miecz i się podnieść. Błyskawicznie podjeżdzasz i jednym cięciem swojego ostrza odrąbujesz zwierzakowi łeb.

Paladynka wstaje. Przez chwilę ciężko dyszy, a potem ociera pot z czoła. - Dziękuję, mistrzu. Naprawdę... dziękuję. - mówi pełnym wdzięczności głosem.

  • Ależ nie ma za co.
  • Masz za co dziękować. Gdybym szybko nie zareagował, byłoby po tobie. Lepiej cię szkoliłem.
  • Nic ci nie jest? Przez chwilę bałem się, że cię stracę...