Całujesz Laurę. Paladynka, w pierwszej chwili zaskoczona, oddaje pocałunek. Kilku żołnierzy stojących w pobliżu bije brawo, ale widzisz też karcące spojrzenia członków Kapituły. Beloq głośno stwierdza ,,Czułem, że kiedyś do tego dojdzie". Kanclerz - starszy człowiek o koziej bródce, ubrany w proste czarne szaty i biret, odchrząkuje.
- Przepraszam, że zakłocam tą piękną chwilę... Mam złe wieści. - zaczyna mówić. - Jego Cesarska Mość... A także jego syn, następca tronu... Polegli podczas oblężenia. Tron jest pusty, a państwo wymaga silnego włądcy, które je odbuduje. - kanclerz zawiesza głos. - Po krótkiej konsultacji z kolegami senatorami uznaliśmy, że nie ma lepszego kandydata, niż bohater, który wsławił się tylom zwycięstwami nad Mrokiem... Zwłaszcza, że w świetle tego, co przed chwilą ujrzeliśmy, chyba i tak masz zamiar zerwać z Zakonem. - staruszek pozwala sobie na żart, co wywołuje rumieniec na twarzy Laury.
Cóż powiedzieć? Przyjąłeś propozycję. Wkrótce odbyła się twoja koronacja. Czekało cię wiele pracy - musiałeś odbudować kraj po wojennych zniszczeniach. Wkrótce jednak na nowo pokój i dobrobyt zapanowały w Imperium. Para cesarska cieszyła się szacunkiem i miłością poddanych, a dynastia, którą zapoczątkowaliście ty i Laura, rządziła krajem przez wieki.