Kanclerz - starszy człowiek o koziej bródce, ubrany w proste czarne szaty i biret, odchrząkuje. - Przepraszam, że zakłocam tą piękną chwilę... Mam złe wieści. - zaczyna mówić. - Jego Cesarska Mość... A także jego syn, następca tronu... Polegli podczas oblężenia. Tron jest pusty, a państwo wymaga silnego włądcy, które je odbuduje. - kanclerz zawiesza głos. - Po krótkiej konsultacji z kolegami senatorami uznaliśmy, że nie ma lepszego kandydata, niż bohater, który wsławił się tylom zwycięstwami nad Mrokiem... Mam na myśli ciebie. Pana. Waszą wielebność?

  • Przyjmuję koronę. Obiecuję, że dołoże starań,aby rządzić dla dobra wszystkich poddanych.
  • Przykro mi, ale nie jestem godzien. Jestem prostym paladynem, moje miejsce jest w Zakonie.