Pod twoimi rozkazami, przygotowania do obrony przybierają na sile. Całymi dniami mieszkańcy Halanos ćwiczą się w walce, gromadzą zapasy, albo wzmacniają fortyfikacje swego miasta. W końcu nadchodzi zła, acz spodziewana wieść - wojska Abrakanta są tuż, tuż. Nakazujesz zamknąć wszystkie bramy. W ciągu paru godzin niebo zasnuwają czarne chmury i zrywa się chłodny, chłoszczący niczym bicz, wiatr. Na horyzoncie pojawiają się siły Mroku. Nawet z tej odległości, pośród nich wyróżniają się sylwetki gigantów. To będzie ciężka bitwa.

Na atakujących leci grad kamieni i pocisków, dziesiatkując ich. Jednak armia Abrakanta - która, jak widzisz, składa się z ludzi, ghuli i olbrzymów - wciąż atakuje. Na miejsce każdego żołnierza złowrogiej hordy wstępuje dwóch. Najeźdzcy przysuwają do murów drabiny, po których wspinają się na górę - i choć większość z nich jest natychmiast strącana przez obrońców, to jednak części przeciwników udaje się dostać na mury. Miotasz się jak w ukropie, walcząc z najbardziej zagrożonych miejscach.

Nagle słyszysz okropny huk od przodu. Kiedy się odwracasz w tamtą stronę, twoim oczom ukazuje się straszny widok - olbrzymy sforsowały tam mur! Miasto może paść w każdej chwili.

Zanim jesteś w stanie zareagować, na to wydarzenie, coś dziwnego dzieje się z armią wroga. Nagle wszyscy jego żołnierze zaprzestają walki i cichną, jakby na coś czekali. Ponad głowami wojowników, w stronę miasta nadlatuje jakaś postać. Jest spowita w czerwony płaszcz, który powiewa podczas lotu. Pod nim ma grubą zbroję o całkowicie czarnych blachach. Twarz osobnika skrywa srebrna maska. Najwyraźniej, to lord Abrakant, czarnoksiężnik, który dowodzi tą hordą.

- Jestem lord Abrakant. - spod maski odzywa się głos - wcale nie brzmi jak przesiąknięty złem, jest nawet całkiem melodyjny. Mag przemawia dalej, wciąż lewitując. - Po co przelewać krew? Mam propozycję. Niech ten, który dowodzi obroną tego miasta zgodzi się na pojedynek. W ten sposób rozstrzygniemy tą bitwę... A potem będę mógł się zająć poważniejszym sprawami, jak marsz na stolicę Imperium.

Stojący obok ciebie na murach żołnierze, rzucają ci niepewne spojrzenia. Nie wiedzą, czy przyjmiesz ofertę czarodzieja.

  • Niech staje! Mój miecz ukarze go za napaść na niewinnych ludzi.
  • Ten plugawiec nie jest dla mnie godnym przeciwnikiem. A ten pojedynek to na pewno tylko podstęp.