- Tak. Zapewne masz rację. - Laura przygryza wargi i odwraca wzrok. - Zatem... Niech Światłość cię wspomaga. - To powiedziawszy, paladynka wychodzi.

Wkrótce jesteś gotów do drogi. Wyjężdzasz z Sotirei o świcie, biorąc konia ze stajni. Jedziesz - najpierw poprzez rolnicze równiny, pełne wiosek i farm, ale w miarę czasu krajobraz staje się coraz bardziej dziki i nieprzystępny. Po kilku dniach docierasz na stepy - a potem aż na Szare Pustkowia, gdzie wita cię widok nagiej, spękanej od słońca ziemi, oraz skał. Od kiedy wjeżdzasz na jego teren, nie opuszcza cię stado sępów, kołujące nad twą głową, w nadziei, że ty i twój koń padniecie ze zmęczenia i pragnienia.

Po paru dniach jazdy przez Pustkowia, natrafiasz na coś niezwykłego - pośród skał stoi nieduży, ale zgrabny domek. Kiedy podjeżdzasz, na ganek wychodzi mała, przygarbiona staruszka z uśmiechem na twarzy. - Wejdć, młodzieńcze. - mówi przyjaznym tonem. - Pokrzepisz się nieco, a dla twojego konia mam wodę i siano.

  • Co za radość, spotkać dobrą duszę w tej zakazanej krainie!
  • Dziękuję, ale nie skorzystam.